sobota, 31 grudnia 2016

Dziękuję

Drodzy Czytelnicy!

Dziękuję za to, że w ciągu tego roku odwiedzaliście mojego bloga i czytaliście to, co napisałam. Dziękuję za Wasze modlitwy i wszelkiego rodzaju wsparcie (słowa zachęty, komentarze, prywatne wiadomości oraz wsparcie finansowe). Dziękuję za to, że swoją obecnością pokazujecie, że temat pomocy dla mieszkańców Burkina Faso nie jest Wam obojętny! 
Życzę Wam, by nadchodzący rok 2017 był rokiem pełnym Bożych błogosławieństw, zdrowia i radości. Nie zapominajcie o mieszkańcach Pobe Mengao - niech mają w Waszych sercach swoje miejsce :) 

Dziękuję Wam w imieniu wszystkich wolontariuszy projektu "Pomoc dla Afryki" oraz mieszkańców Pobe Mengao!





wtorek, 13 grudnia 2016

płacz

Dzisiejszy wpis nie będzie ani prosty ani tematyczny. Zdaję sobie sprawę, że bloga założyłam po to, by opisywać to, co robimy dla Burkina Faso. Żebyście wiedzieli, jakie projekty realizujemy, jak działamy. Po to, by pokazać, jak wygląda życie w Pobe Mengao. 

Jednak dzisiaj nie chcę z Wami rozmawiać o Burkina. 

Śledzę w mediach informacje na temat tego, co dzieje się w Syrii. W polskich mediach też można znaleźć informacje, ja osobiście korzystam przede wszystkim z zagranicznych. Ale można również bazować na polskich.
Wyłania się z nich obraz tragiczny. Aleppo, miasta bombardowane, równane z ziemią. Tragedie ludzkie, o niewyobrażalnym zasięgu. Czytam historie ludzi, którzy żegnają się, wysyłając swoje ostatnie wiadomości z miasta ogarniętego śmiercią. Patrzę na wpływy polityczne, na każdą ze stron, która walczy. 
Serce mi się kroi i płaczę. Nad każdą osobą, która zginęła. I nad każdą osobą, która jeszcze zginie. Nad każdą kobietą i dziewczynką, która została zgwałcona. Tam, czy też w trakcie ucieczki do wolności. Po lepsze jutro. Nad każdym chłopcem i mężczyzną, którym nie dane było/ jest przeżyć, bo są mężczyznami i nie włączyli się do walki. Nad każdym z tych, którzy zostali zmuszeni do walki. I nad każdym, który walczy. Nad każdym z tych, którzy przerwali edukację, a ich kontynuacja nie jest możliwa z powodu braku dokumentów (chociaż teraz są w Europie). 
I kiedy moje serce płacze zadaję sobie pytanie: czy zrobiłam wszystko, wszystko co możliwe, by do tej sytuacji nie dopuścić? Kiedy czytałam różne informacje, ile wiadomości przekazałam komuś, kto o nich nie wiedział? Ile listów napisałam do naszego Ministerstwa ds. Zagranicznych czy polityków, którzy mogliby cokolwiek w tej sprawie zrobić? Ile czasu poświęciłam na modlitwę, by błagać Boga o zmiłowanie dla ludzi z Syrii??
Jeśli masz wrażenie czytając ten wpis, że wywieram presję na Twoje sumienie, wprawiam Cię w zakłopotanie, to powiem otwarcie: tak, dokładnie tak jest. Wiem, że nie mogę zmienić całego świata, ale mogę zmienić życie czy jego warunki chociaż dla jednej osoby. A może wielu osobom. Ale ile swojego czasu poświęciłam na to? A ile Ty swojego czasu poświęciłeś drogi czytelniku? 
W czasie drugiej wojny światowej świat nie wiedział lub nie chciał wiedzieć o tym co dzieje się w obozach koncentracyjnych. Można by wymieniać wiele zbrodni, jak na przykład ta w Rwandzie, które dokonały się w naszych czasach, a o których "nie wiedzieliśmy" lub "nie byliśmy w stanie im zapobiec". Kolejna tragedia rozgrywa się przed naszymi oczami i to dosłownie. W dobie internetu, środków masowego przekazu jedynym wytłumaczeniem naszej niewiedzy czy braku działania... jest po prostu brak zainteresowania z naszej strony. Nie mam prostej recepty na to, jak powinnam pomóc. Na pewno mogę więcej. Ale czy zrobię to? Czy jestem w stanie poświęcić własną wygodę i spokój dla ratowania innych? Co więcej, czy jestem w stanie poświęcić się dla ratowania tych, którzy nie akceptują moich wartości, ponieważ nie są tak jak ja - chrześcijanami? 
A Ty, ile jesteś w stanie poświęcić?
Jeżeli trafiłeś w jakiś sposób na ten wpis, proszę przemyśl to, o czym napisałam. Poszukaj w radiu, telewizji, internecie informacji o tym, co dzieje się w Syrii. Zastanów się w jaki sposób możesz pomóc. Pomyśl, póki jest jeszcze komu pomagać. Mam nadzieję i modlę się, by nadchodzące święta pamiątki narodzenia Jezusa Chrystusa były nie tylko czasem przypominania sobie tego, co Jezus uczynił dla nas, przychodząc na ten świat, ale by był to czas, kiedy okazujemy miłość Jezusa tym, którzy jej potrzebują. 




środa, 30 listopada 2016

O jedzeniu słów kilka

Ciekawe sytuacje spotykają nas kiedy podróżujemy w Burkina ogólnie dostępnymi środkami transportu, jeszcze ciekawiej zaczyna robić się, gdy stołujemy się w restauracjach, jadłodajniach czy w ulicznych garkuchniach*. Podczas tego wyjazdu po raz pierwszy byłam w restauracji w stolicy prowadzonej przez siostry zakonne i tam zjadłam "europejski" posiłek (wcześniej nie zdarzyło mi się w Ouaga odwiedzić żadnej restauracji po to, by w niej coś zjeść). Powiem szczerze, że obsługa jak i jakość posiłku zaskoczyły mnie pozytywnie. Poza tym najczęściej żywiliśmy się w strażackiej kantynie lub jedząc afrykańskie hot-dogi czy omlety (to w stolicy i w trakcie podróży). W samym Pobe zostaje do wyboru: poproszenie kogoś o ugotowanie posiłku, ugotowanie sobie samemu lub... udanie się na ulice wioski i zjedzenie tego, co akurat zostało ugotowane i jest sprzedawane.   
Jakość pożywienia jest raczej w porządku, higiena podczas przygotowania posiłku to już inna sprawa. W Pobe, gdzie gotuje się dalej na ogniskach lub ew. przy użyciu butli gazowych (restauracje pod chmurką) trzeba liczyć się z tym, że w posiłku znajdą się dodatki, których niekoniecznie się tam człowiek spodziewa. 
Ale wszystko po kolei... W strażackiej kantynie można dostać gotowano-pieczonego kurczaka (ani jeden z tych procesów nie jest doprowadzony do końca) z ryżem lub makaronem, zupę rybną, spaghetti (uwaga, uwaga, nie wygląda to jak włoskie spaghetti!) i jeszcze kilka innych potraw (ryż z tłuszczem lub ryż z sosem jarzynowym). Wybór zdawałby się duży, ale kilka razy kiedy tam byłam, nie wszystko było dostępne, warto więc zapytać przy wejściu co jeszcze zostało do wyboru. Kantyna ta jest położona koło jednostki straży pożarnej, większość strażaków przychodzi tam w trakcie czy też po swojej zmianie by coś zjeść. Dodatkowo przechodnie, czy nieustraszeni turyści również się tam stołują, więc około 15.00-16.00 wybór potraw jest już mocno ograniczony. Przed wejściem do kantyny strażackiej ustawiony jest wielki rożen i kilku mężczyzn przygotowuje hot-dogi. Początkowo hot-dog składał się z bagietki do której nakładano: kawałki świeżego ogórka i cebuli oraz grillowane kawałki mięsa (koźlina, baranina, może czasem wołowina) i co najważniejsze - całkiem sporo ostrej przyprawy pimo. Dzięki temu, nawet gdyby coś w posiłku było nie tak, pimo "zabijało" dosłownie wszystko. Obecnie, oprócz ogórka i cebulki dokłada się też pomidora, a kawałki mięsa pomieszane są już z wątrobą (tańszy zamiennik). 
Przygotowanie posiłku. Fot. L. Buchalik
Rano warto zamówić sobie w hotelu omlet i Liptona**, ale równie dobrze można przejść się ulicą i w najbliższym barze mlecznym zjeść omlet i napić się wyżej już wspomnianego Liptona. 
Podróżując na północ nie spotkałam się z hot-dogami, jednak omlety można zamówić było wszędzie (poza Pobe). 
Tradycyjna potrawa: ugotowana grubo roztarta mąka podawana z sosem
W Pobe Mengao obecnie funkcjonuje kilka miejsc, gdzie można się stołować. Śniadanie to tradycyjnie bułka z Liptonem (lub z tym co ze sobą przywieźliśmy). Na obiad polecam gotowany ryż z fasolą i smażoną cebulką lub ryż z sosem, mięso z grilla (lub podroby z grilla) serwowane z pimo, lub mączne kulki smażone na głębokim oleju, podawane z pimo. Każdą z wymienionych rzeczy można dostać w innym punkcie gastronomicznym, Pobe nie jest na razie tak rozwinięte, by jeden punkt oferował kilka różnych dań (a przynajmniej ja dotychczas się z tym nie spotkałam). 
Wybierając się w daleką podróż autobusem nie trzeba martwić się o kanapki na drogę. Na każdym przystanku autobus otaczany jest przez kobiety, nastolatki i dzieci, z których każdy chce sprzedać coś do jedzenia: bagietki, gotowane jajka, owoce lub soki i wodę w woreczkach. 
Smażone kulki mączne podawane z pimo
Na północy kraju, gdzie gleba jest bardziej jałowa, piaszczysta i brakuje wody dieta nie jest zbyt urozmaicona. Już w miastach niedaleko Pobe można kupić czy uprawiać różne warzywa i owoce, co ubogaca dietę. Zdaję sobie sprawę, że w samym Pobe Mengao dieta mieszkańców wygląda inaczej od tego co pokazuję w moim wpisie, jest bardziej monotonna. Dorosły Burkinabe w Pobe nie zjada trzech posiłków dziennie, ich ilość jest uzależniona od sytuacji ekonomicznej rodziny oraz od obfitości pory deszczowej. 

*W większości wypadków słowa: restauracja, bar mleczny, garkuchnia, punkt gastronomiczny nie są użyte w znaczeniu, jakie kojarzyć się może z Polski czy krajów rozwiniętych. Najczęściej jest to zadaszenie (chociaż nie zawsze) lub pobocze drogi, gdzie przygotowywane jest jedzenie
**Lipton to określenie czarnej herbaty, niezależnie od firmy podanej na opakowaniu

środa, 23 listopada 2016

Podróże w Burkina

Postanowiłam nie zamieszczać w jednym wpisie wszystkich moich wrażeń z wyjazdu do Burkina Faso, ponieważ nie jestem w stanie aż tyle napisać za jednym razem, a myślę, że i Tobie drogi czytelniku ciężko czytałoby się taki długi wpis :) 
Może zacznę od rzeczy najbardziej oczywistej, a mianowicie od... przemieszczania się dostępnymi środkami transportu. 
Do stolicy Burkina dolecieliśmy samolotem (bardzo zwyczajnymi, dobrymi i tradycyjnymi liniami Air France). Pomimo godzinnego spóźnienia lot upłynął bardzo przyjemnie. Już po wyjściu z lotniska otoczył nas tłumek taksówkarzy, każdy chciał zaproponować swoje usługi. Dobrze, że jeden z uczestników wyprawy był już w Burkina i odbierał nas z lotniska. Ułatwiło to sprawę targowania się i wybierania odpowiedniej taksówki. Już po chwili siedzieliśmy w Mercedesie! *jeśli wyobrażasz sobie dobry samochód to muszę powiedzieć, że po bardzo mocnym zużyciu w Europie samochód ten trafił do Burkina i tam przeżywa swoje "drugie życie"!*
Coś mi się zdaje, że był to jeden z tych nieśmiertelnych samochodów, gdzie nic nie działa, ale mimo tego on jeździ i pewnie przez kolejne długie lata będzie służył jako doskonała taksówka!
W Wagadugu, stolicy Burkiny spędziliśmy tylko jedną noc i w południe jechaliśmy już do do Ouahigouya (około 190 km). Wyobraźcie sobie nasze zdziwienie - tę trasę przejechaliśmy autobusem, który nie dość, że był klimatyzowany (cud prawdziwy!!!) to jeszcze był wyposażony w dwa telewizory. Niestety... ponieważ od początku podróży do samego końca kierowca i jego pomocnicy nie oszczędzali naszego słuchu. Teledyski leciały głośno lub bardzo głośno, większość w języku moore oraz innych językach afrykańskich. Na szczęście w trakcie przejazdu włączono film, więc przez 1,5 godziny można było jakoś przeżyć. Do tego mieliśmy darmowy pokaz środków medycyny naturalnej o niezwykłym zastosowaniu (ach, ileż chorób takie rzeczy potrafią wyleczyć) oraz kosmetyków, ale o tym i innych dostępnych "cudnych specyfikach" napiszę osobno. 
Oczywiście, liczne kontrole wojskowo-policyjne zapewniały nam przystanki i wysiadanie z autobusu (by nie nudziło się nam za bardzo) i tym samym dawali wytchnienie naszym uszom). Droga bardzo dobra, bo aż do miasta jest asfaltowa, przejazd tego odcinka zajął nam więc niecałe 5 godzin. 
Przejazd z Ouahigouya do Pobe Mengao (ok. 100 km) następnego dnia (autobusy do Pobe nie jeżdżą często, dwa razy dziennie) był już zdecydowanie większym wyzwaniem. Tłok (wraz z ks. Grzegorzem Giemzą mieliśmy zaszczytne miejsce siedzące na podłodze z samego tyłu autobusu, jednak przy końcu podróży udało nam się zdobyć miejsca siedzące), częściowy brak okien, wszechobecny kurz i pył. Autobus rozpoczął podróż prawie z 3 godzinnym opóźnieniem, sama podróż potrwała około 3 godzin. Oczywiście znowu kontrole i wysiadanie. Nie potrafię policzyć ile razy podczas tego wyjazdu wyciągałam paszport i pokazywałam go (mimo tego w całości wrócił wraz ze mną do Europy). 
O dziwo, autobus pomimo strasznego stanu technicznego w trakcie naszej podróży nie zepsuł się.
Wyjazd z Ouahigouya do Pobe Mengao.
Fot.: L. Buchalik
Niestety takiego szczęścia nie mieliśmy w drodze powrotnej, kiedy to autobus zepsuł się dwa razy, podróż trwała 5 godzin, a do Ouahigouya autobus dojechał "ostatkiem sił". Pomimo tego i tak cieszyliśmy się, że dotarliśmy na miejsce ponieważ spędzenie nocy na trasie byłoby zdecydowanie kłopotliwe. 
W samym Pobe wszystko znajduje się w odległości krótszego lub dłuższego spaceru, jednak mieliśmy okazję skorzystać kilkakrotnie z możliwości przejechania się jednym z dwóch samochodów we wsi (drugi należy do króla - przedstawiciela władzy tradycyjnej). Jak na miejscowość, w której nie ma drogi i do której nie prowadzi żadna porządna droga, samochód jest, muszę przyznać, w dobrym stanie.
Zapomniałabym jeszcze o najważniejszym! Kilka razy nasze bagaże podróżowały na motorze z przyczepką, a my wraz z nimi :) 
Oczywiście na północy Burkina istnieje jeszcze wiele innych możliwości przemieszczania się czy transportowania towarów, często zadziwiających mnie mocno. Jeden ze zwyczajniejszych na zdjęciu poniżej. 
Powrót z pola. Fot.: L. Buchalik

piątek, 4 listopada 2016

Lecimy!

To już dzisiaj! Postanowiłam napisać kilka zdań jeszcze przed wylotem. Za około godzinę wylatuję do Paryża a stamtąd do Ouaga. W Paryżu spotkam się z ks. Grzegorzem Giemzą i pozostałą część podróży odbędziemy już wspólnie.
Jeszcze raz zachęcam Was do modlitw. Przed nami wiele spotkań, w tym spotkanie z kobietami, które otrzymały bieliznę w ramach Sekretnej Misji Kobiet:)






 

środa, 12 października 2016

Wizy :)

Śpieszę poinformować, że wizy już są w naszych paszportach! Dzisiaj odebrałam mój paszport, a w nim wiza pozwalająca na wjazd do Burkina Faso :) 
Wydaje się więc, że od strony formalnej jesteśmy gotowi do wyjazdu - bilety, wizy, szczepienia... Jeszcze tylko trzeba zaopatrzyć się w leki przeciwmalaryczne i spakować bagaże. Na to ostatnie jest jeszcze mnóstwo czasu, bo do wyjazdu pozostały trzy tygodnie. 
Proszę, pamiętaj o nas w swoich modlitwach - bardzo ich potrzebujemy, zarówno podczas przygotowań jak i podczas pobytu w Burkina. 



środa, 28 września 2016

PPEH

W tym roku chcemy rozpocząć realizację kolejnego projektu o tajemniczo brzmiącej nazwie PPEH. Tak jak wspominałam w ostatnim wpisie, podczas naszego pobytu w listopadzie chcemy przedstawić zasady jego działania mieszkańcom Pobe Mengao oraz powołać komisję. Być może jeszcze w trakcie naszego pobytu uda nam się go wdrożyć. Co to za projekt? 
PPEH to Projekt Pomocy Ekonomiczno-Humanitarnej. Zasada działania tego projektu jest prosta. Postanowiliśmy udzielać niskooprocentowanych kredytów mieszkańcom PM. Mikrokredyty umożliwią rozpoczęcie własnej aktywności zawodowej mieszkańców. Zwrot otrzymanej pożyczki po pierwszym cyklu działalności, ma na celu naukę ekonomii oraz umożliwi rozwój innym osobom. Realizacja tego typu projektów jest również związana z zasadą, którą kierujemy się w udzielanej przez nas pomocy: „wędka, zamiast ryby”. Drugim celem jest uświadomienie zależności pomocy humanitarnej od wypracowanych środków. Po jednym cyklu rozliczeniowym kredytobiorca zwraca do kasy udzieloną mu pożyczkę wraz z oprocentowaniem (10%). 90% środków, które wpłyną do kasy będzie przeznaczanych na dofinansowanie innych projektów. Pozostałe środki (czyli oprocentowanie) komisja przeznacza na pomoc najbiedniejszym mieszkańcom Pobe. Brakującą kwotę wyrównujemy z funduszu "Pomoc dla Afryki".
Skąd pomysł na taki projekt? Istnieje wiele powodów, które mogłabym wymieniać. Nie chcemy, by zebrane przez nas środki były rozdawane i pomagały tylko "chwilowo", nie rozwiązując istoty problemu. Dodatkowym atutem tego projektu jest możliwość jaką otrzymują - mogą sobie pomagać nawzajem, bowiem to oni decydują, kto otrzyma pomoc. Będzie to zarazem dla nich motywacja, by oddać pożyczone środki - kolejna osoba będzie mogła otrzymać pożyczkę a najbardziej ubogie osoby otrzymają pomoc. W ten sposób osoby otrzymujące naszą pomoc staną się w pewnym sensie naszymi partnerami, ponieważ będą miały udział w zbieraniu środków.
Czy dołączysz się do tego projektu? Jeśli tak, możesz wspierać ten projekt finansowo wpłacając pieniądze na konto Funduszu "Pomoc dla Afryki": Bank Spółdzielczy w Cieszynie 66 8113 0007 2001 0003 9909 0002, w polu tytułem należy wpisać „darowizna – Afryka”.




środa, 21 września 2016

Burkina Faso 2016

W listopadzie tego roku z grupą osób wyjeżdżamy do Pobe Mengao w BF. Już od kilku miesięcy przygotowujemy się do tego wyjazdu... A przygotowań jest sporo - trzeba zakupić bilety lotnicze, sprawdzić, czy szczepienia obowiązkowe są nadal ważne (jeśli nie, to zaszczepić się), zaplanować szczegółowo cały pobyt, przygotować bagaż.
Obecnie, kiedy wszyscy podróżują wszędzie, wydawać by się mogło, że te przygotowania trwają zbyt długo. Nic bardziej mylnego! Szczepienia mogą zająć nawet kilka miesięcy, a muszą być ukończone w odpowiednim czasie przed wylotem, np. żółta febra - 10 dni przed wyjazdem. Przyjazd do Burkina Faso przed upływem tych 10 dni skutkuje zatrzymaniem na lotnisku lub wręcz odesłaniem do miejsca, z którego się przyleciało. Tak samo dzieje się, gdy zaginie żółta książeczka, która poświadcza właśnie to szczepienie. Na nic błagania, celnicy w tym wypadku pozostają nieugięci. 
W PM na razie brak hotelu, w którym można by się zatrzymać. Odwiedzający tę miejscowość mogą zatrzymać się w "Domu Przyjaźni". To budynek otoczony murem, posiada swoją kuchnię, prysznic i toaletę. Można więc rozłożyć moskitierę i spokojnie spać, wiedząc, że zamknięta brama zapewni bezpieczeństwo, a prysznic afrykański (wiadro z wodą) pozwoli zmyć z siebie wszędobylski kurz. Jakie to cudowne uczucie, gdy po powrocie do stolicy można odkręcić kurek prysznica i umyć się pod bieżącą wodą! :) Nastawić się również należy na gotowanie, nie może więc zabraknąć prostych naczyń kuchennych. 
Przygotowując się do wyjazdu zwykle tworzę listę rzeczy do zabrania (kilka naczyń kuchennych, sztućce, moskitiera, śpiwór, różnego rodzaju środki medyczne, ubrania, niewielka ilość suchego prowiantu - by żołądek spokojnie przestawił się na lokalną dietę), po prostu wszystko co jest potrzebne do tego, by móc funkcjonować w miejscu, gdzie jest bardzo mało znanych nam rzeczy. Oczywiście, moją listę ograniczam do niezbędnego minimum, tak, by w moim bagażu znalazło się jak najwięcej rzeczy przeznaczonych dla mieszkańców PM. To przecież do nich jedziemy i oprócz pomocy duchowej, chcemy zawsze zabrać ze sobą pomoc materialną. Niezależnie od pory roku w jakiej podróżuję (pora sucha lub deszczowa) wszystkie rzeczy w plecaku znajdują się w specjalnej folii ochronnej. Nieraz zdarzyło się już, że plecaki znajdujące się w luku bagażowym miejscowego autobusu cieszyły się towarzystwem owiec i kóz, zastosowanie więc takiego zabezpieczenia pozwala na bezpieczne dowiezienie rzeczy na miejsce i uniknięcie niespodzianek :-) 
Podczas tego wyjazdu chcemy przedstawić mieszkańcom nowy projekt pomocy, który powstał na podstawie naszych wspólnych doświadczeń. Wierzymy, że pozwoli nam on na pomoc większej ilości osób, podniesie on też świadomość ludzi, którym pomagamy. Więcej o nowym projekcie napiszę już wkrótce. Całym czasem pamiętamy też o projekcie odbudowy tamy, zdajemy sobie sprawę, że jest to sprawa priorytetowa, jednak wiąże się ona ze zdobyciem większego wsparcia finansowego. Jeśli chcesz wesprzeć właśnie projekt odbudowy tamy, proszę skontaktuj się ze mną w celu otrzymania większej ilości informacji. 
Przed nami kolejny etap przygotowań - załatwienie wizy wjazdowej. Proszę módlcie się, by udało się to bez problemów. 


piątek, 29 lipca 2016


Noc Uwielbiena 2016

Kolejna Noc Uwielbienia odbyła się w kościele w Boussou, Burkina Faso, w nocy z 24 na 25 czerwca. To już trzecia edycja tego wydarzenia, które zapoczątkował Felix Ilboudo. Od samego początku wspieramy finansowo organizację Nocy Uwielbienia. Chrześcijanie spędzają wspólnie tę noc w kościele, uwielbiając Boga i budując swoją wiarę. To jednak nie wszystko! Każda Noc Uwielbienia jest traktowana również jako ewangelizacja. Wierzący zapraszają na nią swoich sąsiadów, znajomych, przyjaciół czy rodzinę, którzy nie poznali jeszcze Jezusa Chrystusa jako swojego Pana i Zbawiciela. 
Tegoroczne wydarzenie wspierali prywatni darczyńcy z Polski oraz KZ z Hażlacha.
Czy chcesz uczestniczyć w Nocy Uwielbienia w przyszłym roku w Burkina Faso? Przemyśl to i skontaktuj się ze mną, jeśli jesteś zainteresowany/a!
Zachęcam do zapoznania się z fotorelacją, którą przesłał Felix :-)
Rozpoczęcie Nocy Uwielbienia
Śpiew chóru męskiego
Organizatorzy Nocy Uwielbienia - grupa żeńska
Śpiew i taniec występują zawsze razem
Występ chóru mieszanego
Wspólny śpiew
Młodzież tańczy :)
Uczestnicy Nocy Uwielbienia w kościele

czwartek, 30 czerwca 2016

Zaproszenie

Tydzień Ewangelizacyjny w Dzięgielowie już za kilka dni!!!! Jesteście gotowi? 
Powoli kończymy nasze przygotowania. Pakujemy i wykańczamy ostatnie rzeczy, które będzie można zobaczyć na naszym stoisku "Pomoc dla Afryki". Jeśli będziecie w Dzięgielowie, koniecznie do nas zajrzyjcie :) Oprócz stoiska w tym roku prowadzimy warsztaty twórcze od poniedziałku do piątku. Tematyka warsztatów jak zwykle różnorodna, zapraszamy i dużych i małych!
Dodatkowo, w niedzielę, 3 lipca zapraszam na seminarium "W poszukiwaniu lepszego jutra", podczas którego postaram się poruszyć kilka tematów, które wzbudzają ostatnio dość spore emocje. 

Stoisko "Pomoc dla Afryki" TED 2015

wtorek, 28 czerwca 2016

samorząd

W ostatnim czasie w Burkina Faso odbywały się wybory merów. O ile Państwo w każdej miejscowości nasadza swojego przedstawiciela - prefekta, to ludzie mogą również wybrać władze samorządowe, jest nim mer i jego zastępca. Prefekt i mer są przedstawicielami mieszkańców wioski czy miasta. Ich kompetencje są częściowo rozdzielone, częściowo się pokrywają, jednak oboje ze sobą współpracują. 
Po wcześniejszych zmianach w polityce, władze samorządowe zostały zawieszone. Dopiero w tym roku doszło do ponownych wyborów samorządowych. Nie należały one do spokojnych. Jak oceniają komentatorzy z Burkiny, tegoroczne wybory charakteryzowały się przemocą większą niż dotychczas, jednak nie było tak w każdym regionie tego państwa. 
Nowym merem Pobe Mengao został chrześcijanin. Daje nam to możliwość lepszej współpracy w kilku płaszczyznach, pokazuje też na drobne zmiany zachodzące w tej miejscowości. Chwała Bogu za to!!!
Na zdjęciu od lewej kolejno siedzą: przedstawiciel władzy ludycznej (król), przedstawiciel samorządu (mer Pobe Mengao w 2011 roku) oraz pomocnik króla. 

środa, 22 czerwca 2016

"Pewien" wiek

"Kiedy jest się w pewnym wieku i nie wychodzi się za mąż, ludzie zaczynają mówić o Tobie źle. Przynosi się wstyd swojej rodzinie."
Dlatego też, by tego uniknąć, dziewczyny wychodzą za mąż. Jeżeli dziewczyna się uczy, jest usprawiedliwiona. Może nawet mieć 20 lat i dopiero wtedy wyjść za mąż. Późno, bardzo późno wg starszych mieszkańców wioski. Jeśli jednak nie uczy się, mieszka w rodzinnej miejscowości, to nie może tak długo czekać. 15, 16, 17 lat - to jest odpowiedni wiek na zamążpójście. 
Pomimo tego, że obecnie, zgodnie z prawem, rodzice wydający za mąż dziewczyny przed 18 rokiem życia są karani więzieniem, niewiele jak na razie się zmieniło. 
Część z dziewczyn sama wybiera swojego przyszłego męża. Oczywiście nie wszystkie, dla części z nich, kandydat zostaje wybrany przez rodziców. Inne odczuwają presję ze strony rodziny - nikt nie chce być uznany za dziwaka, oplotkowany, odrzucony przez społeczność - i podejmują decyzję o zamążpójściu.
Temat zamążpójścia jest dość poważny i złożony. Po pierwsze dużą rolę odgrywa czynnik społeczny, następnie zamożność rodziny (a właściwie jej brak), przynależność religijna. Dlatego też wprowadzenie prawa zakazującego wydawanie za mąż dziewczyn przed 18 rokiem życia nie przyniosło spodziewanych efektów. Rozwiązaniem tego wydają się być jedynie edukacja i zmiana myślenia mieszkańców.

Zdjęcie wykonane podczas ślubu w kościele protestanckim, w trakcie wyjazdu wolontariuszy CME do Burkina Faso.
Fot. Iwona Nawrot

czwartek, 16 czerwca 2016

Czy pamiętasz prezent, który mi dałaś?

Właśnie takie pytanie zadała mi dzisiaj jedna z kobiet (M.) z Pobe Mengao (wysłała tę wiadomość, obecnie nie ma mnie w BF). Zgodnie z prawdą odpisałam, że owszem... pamiętam kilka rzeczy, ale co dokładnie - naprawdę nie wiem. Na to M. odpowiedziała: różne artykuły szkolne i higeniczne, ale większość stanowiły: mydło, puder i nawilżane chusteczki - wszystko dla niemowląt. Gdy tylko wymieniła te rzeczy, od razu przypomniałam sobie te paczki. Część z nich pochodziła z Hospicjum Cordis, resztę stanowiły dary zakupione przez nas i prywatnych darczyńców. M. i jej rodzina była jedną z wielu osób obdarowanych, przesyłki otrzymali dawno, więc wiedziałam, że za tym pytaniem i tą historią kryje się coś więcej... Miałam rację. 
M. wyszła za mąż i urodziła dwójkę dzieci. Jednak od urodzenia drugiego dziecka minęło już sporo czasu, niestety nie mogła mieć więcej dzieci. Podjęła leczenie, jednak nie było rezultatów. Lekarz powiedział - już nic nie da się zrobić. Życie pokazało, że istotnie miał rację.
Czytając te wiadomości, poczułam, że robi mi się głupio. Nie znałam jej sytuacji, nie mówi się ot tak o takich sprawach, otrzymany przez nią prezent na pewno sprawił jej przykrość. Upominek pełen artykułów higienicznych dla niemowląt, gdy wiesz, że nie możesz mieć więcej swoich dzieci! Jednak zanim zdążyłam przeprosić, powiedzieć, że mi przykro...opowieść popłynęła dalej:

Chciałam Ci powiedzieć, że ten prezent to był znak od Boga. Jakiś czas później zaszłam w ciążę, powinnam urodzić w sierpniu!!!

Aż się popłakałam z radości! Prezent, który dostała w sierpniu 2015 roku może i sprawił jej przykrość, ale dał też nadzieję. W sierpniu tego roku urodzi synka! To Pan Bóg sprawił, że te rzeczy trafiły również do niej. Gdybym wiedziała jaka jest sytuacja, nigdy nie spakowałabym tych rzeczy do paczki przecznaczonej dla niej. Jednak nie wiedziałam tego :) Pan Bóg jest niesamowity!

Niedzielne nabożeństwo. Dziecku nic nie jest w stanie przeszkodzić w odpoczynku, nawet głośny śpiew.


czwartek, 19 maja 2016

Wybory samorządowe

W niedzielę, 22 maja, w Burkina Faso odbędą się wybory samorządowe. Podczas wyborów zostaną wybrani merowie. W sumie wybory odbędą się w 368 gminach i okręgach, w 17 938 lokalach wyborczych.
Aby zapewnić bezpieczeństwo podczas wyborów 24 000 agentów sił obrony i bezpieczeństwa zostało zaangażowanych i wysłanych do miejsc, gdzie ryzyko wystąpienia konfliktu jest największe. 
Mam nadzieję, że wybory przebiegną spokojnie, a wybrane władze samorządowe będą dążyły do rozwoju miast i gmin, którymi będą kierować :) 



Cytowane dane pochodzą ze strony www.burkina24.com

wtorek, 17 maja 2016

AFRYKA na Krakowskim Festiwalu Filmowym

Po raz 56. w Krakowie odbywa się Festiwal Filmowy, w trakcie którego zostaną pokazane cztery produkcje filmowe poruszające temat Afryki. W imieniu organizatorów serdecznie zapraszam do zapoznania się z całym programem Festiwalu, a w szczególności z poniższymi produkcjami, które pozwolą Wam dowiedzieć się nieco więcej na temat Afryki - wspaniałego i różnobarwnego kontynentu. 
Dokumenty, które zostaną zaprezentowane na KFF:
  • "Fonko. Muzyka Afryki" (reż. Daniel Jadama, Lars Lovén, Göran Hugo Olsson)  
  • "Życie po dżungli" (reż. Hazel Chandler)
  • "Martha i Niki" (reż. Tora Mårtens) 
  • "Baobaby - pomiędzy ziemią a morzem" (reż. Cyrille Cornu) 
Opisy filmów oraz więcej informacji można znaleźć na stronie Krakowskiego Festiwalu Filmowego

"Babobaby - pomiędzy ziemią a morzem" (reż. Cyrille Cornu). Źródło: KFF